Stanisław George Potocki
- Дата народження:
- 00.00.1922
- Дата смерті:
- 00.00.1989
- Категорії:
- Граф
- Громадянство:
- поляк
- Кладовище:
- Radymno, Municipal Cemetery Budowlanych (pl)
Stanisław, George Potocki - nieślubny syn Alfreda Potockiego
Ojcem jego był ordynat z Łańcuta - Alfred Potocki.
Stanisław George Potocki zmarł na serce w Krakowie, jesienią 1989 r. i został pochowany
w grobowcu obok swojej matki (Janina Pomykała) na cmentarzu w Radymnie.
Stanisław George był człowiekiem, który pragnąc akceptacji formalnej, że jest synem
ordynata, doznał wielu rozczarowań, smaku goryczy za cenę popularności. Był obiektem
zwykłej ludzkiej zawiści, pogardy, ale i uwielbienia. Jego osobie zawsze towarzyszyły plotki
i niedomówienia.
W 1922 roku we wsi Radymno, w rodzinie Pomykałów
przyszedł na świat chłopiec imieniem Stanisław. Matka - Janina była w szóstym miesiącu
ciąży, kiedy zawarła związek małżeński ze starszym od siebie wdowcem.
Prosta, wiejska dziewczyna zmuszona była ukrywać fakt ciąży przed najbliższymi. W
owych czasach los panny z dzieckiem był przesądzony a dziecko z hrabią okryłoby hańbą
całą rodzinę. Ojczym nie lubił Stasia, miał już swoje dzieci i wystąpił nawet do sadu o unieważnienie
ojcostwa. Przyrodnie rodzeństwo jednak polubiło i zaakceptowało brata . Kiedy jednak matka
ciężko zachorowała, wezwała do łoża Stasia i w tajemnicy wyznała mu, że ojcem jego jest
sam ordynat z Łańcuta - Alfred Potocki.
Stanisław, wtedy już osiemnastoletni, chcąc ratować matkę, udał się do Łańcuta i dotarł do
magnata.
Było to pierwsze spotkanie ojca z synem.
Alfred Potocki nie tylko zainteresował się losem matki, ale od tego czasu zaczął
utrzymywać kontakty z synem. Stanisław wspomina te czasy jako jedne z najlepszych w
swoim życiu. Ojciec zabierał go często ze sobą w podróże, pomagał finansowo i
wprowadzał syna w wielki świat. Kiedyś przy spotkaniu wręczył synowi złoty sygnet z
okazałym rubinem i herbem Potockich (Stara Pilawa).
W 1944 r. Alfred Potocki wyjechał za granicę i chciał zabrać ze sobą Stanisława, lecz ten
nie zgodził się ze względu na matkę.
Z zagranicy ojciec słał dla Stanisława paczki i listy.
Kiedy w 1958 r. Alfred Potocki zmarł w Lozannie, zdecydował się wystąpić oficjalnie o
uznanie ojcostwa i skierował sprawę do sądu. Wtedy zaczęła się dla niego długa i kręta
droga, pełna powikłanych i niewyjaśnionych sytuacji.
W 1965 r. prof. Herbert Bach z Jeny robiąc badania antropologiczne Alfreda i Stanisława
na podstawie szczegółowych zdjęć oraz książki "Mister of Łańcut" potwierdził
podobieństwo w fizjonomii obu badanych, to jest w układzie nosa, ucha, szyi i sylwetce
oraz krępej budowie ciała. Podobną opinię wydał prof. Grimm z Berlina i Zakład
Antropologii Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie ; "stopień podobieństwa pozwala
przyjąć ewentualność ojcostwa ordynata"- tak brzmiało orzeczenie.
Rodzina i spadkobiercy Potockiego zabiegali o to, aby udaremnić ten proces. Wiele faktów
zdawało się sobie przeczyć wzajemnie, świadkowie zmieniali zeznania, milczeli, byli
zastraszani. Dość głośno mówiło się o wizytach rodziny Potockich z zachodu u ludzi, którzy mogli
najwięcej powiedzieć w tej sprawie. Sam Stanisław mówił o przekupstwie i zmowie przeciwniemu. Sąd ciągle
przeciągał rozprawy i wyrok jednoznaczny nigdy nie zapadł. Stanisław jednak nadal szukał poparcia wśród rodów
magnackich za granicą. Często też jeździł do Łańcuta i robił sobie zdjęcia w zamku. Z
zagranicy słał kartki z pozdrowieniami;
Paryż 7.10.1968, Qubec 5.12.1968, Waszyngton 2.06.1969.
Pragnę nadmienić, że miałam przyjemność z hrabią Stanisławem Georgem Potockim w
1969 r w kościele Floriana w Krakowie trzymać do chrztu dziewczynkę Jowitę Marię
Holik (dziś mamę dwójki dzieci). Stąd też korespondencja do mnie;
"Paryż 24.11.70.r Zasyłam uroczej Pani Kumie ukłony. Potocki."
W marcu 1969 r. otrzymałam od Potockiego list z Cleveland, w którym między innymi
pisze:
"...co do mnie, to owszem, zwiedziłem kawał świata, poznałem bardzo dużo osób i to
na wysokich stanowiskach USA.od czasu do czasu choruję tak, że mój lekarz
osobisty absolutnie nie wskazał większej podroży ani samolotem ani morzem i będę
musiał się zatrzymać dłużej...zasyłam pozdrowienia dla koleżanek z pracy a dla Pani
zasyłam osobiste ukłony i pozdrowienia - życzliwy Potocki.
W liście na czołowej stronie, z lewej strony u góry herb Potockich, na środku zdjęcie
wizytowe z podpisem:
HR GEORGE STANISLAUS POTOCKI,
a na dole po prawej stronie:
CLEVELAND OHIO USA 1968 -1969.
Do listu dołączone było zdjęcie; Stanisław stoi w towarzystwie starszych eleganckich
osób, sam jest we fraku a na szyi ma powieszony Krzyż Kawalerów Maltańskich.
W ciekawy sposób o Stanisławie Potockim napisała w "Ekspresie Reporterów" w
październiku 1979 r. słynna Wanda Falkowska. Tytuł rozdziału ; "SPADEK PO
POTOCKIM" i dość intrygująca okładka.
Na czerwonym tle duży herb Potockich, który z boku zraszany jest wodą polewaczki.
Herb zaś umieszczony na drzewie, które wypuszcza małe listki. Autorka obszernie cytuje
wypowiedzi Stanisława, m. in: "zmiana nazwiska była uzgodniona z ojcem, on sam mi tak
radził.macocha to była dobra kobieta, chociaż taka jak oni wszyscy, Ona mi przywiozła
Krzyż Kawalerów Maltańskich, żebym go nosił po ojcu. I nosiłem na Batorym, jak
wychodziłem na salę z tym Krzyżem na biało-czerwonej szarfie, orkiestra grała marsza
specjalnie dla mnie.
Jadałem przy stoliku kapitana, byłem honorowym gościem. Wszyscy na statku wiedzieli kto
ja jestem." Pamiętam jak kiedyś do Potockiego przyjechał z Warszawy redaktor X, aby zrobić z nim
wywiad.
Stanisław Potocki zaprosił swojego gościa do opery na "Damę Pik" i i wykwintną kolację.
Bacznie obserwowałam jego twarz w czasie spektaklu. Wszyscy zaproszeni siedzieliśmy w
"jaskółce", którą George miał zawsze zarezerwowaną w teatrze J. Słowackiego. wymieniał
z powagą ukłony, był przy tym taki arystokratyczny.
Na co dzień ubierał się w czarny płaszcz i nosił długi biały szal, spodnie do pół łydki i
kapelusz tyrolski z piórkiem.
Stanisław George Potocki zmarł na serce w Krakowie, jesienią 1989 r. i został pochowany
w grobowcu obok swojej matki na cmentarzu w Radymnie.
PS.
Po wojnie zgłosił się domniemany, nieślubny syn hrabiego.
Jego matka była kiedyś garderobianą w pałacu i
spodobała się hrabiemu Alfredowi.
Przesłuchiwano świadków. Sprawdzano czy rzeczywiście była
taka garderobiana. Rzekomy syn ordynata dokumentował swoje pochodzenie
sygnetem, ktory miał dostać od hrabiego. Przy bliższych
oględzinach okazało się jednak, że sygnet był podrobiony.
Półtrzecia krzyża na srebrnym polu, czyli Srebrna Pilawa, ma
trzecią pałkę z prawej strony, a okazany przez domniemanego
potomka pierścień, był niestety tylko lustrzanym odbiciem
rodowego herbu.
немає місць
Не вказано події