Powiedz o tym miejscu
pl

Stare Kiejkuty, tajne więzienie CIA w Polsce

Możesz dodać zdjęcie!
Powiązania:
0
Aktywny od::
05.12.2002
Adres:
Stare Kiejkuty, Polija
Region administracyjny:
Województwo warmińsko-mazurskie, powiat szczycieński, gmina Szczytno
Kategoria:
miejsce pozbawienia wolności
Współrzędne:
53.63287116171,21.071605683683

Stare Kiejkuty, mała wioska na Mazurach, odegrała ważną rolę w amerykańskiej "wojnie z terroryzmem" - to właśnie tam agenci CIA mieli bez żadnych podstaw prawnych przetrzymywać i przesłuchiwać osoby podejrzane o działalność terrorystyczną. Czy polscy politycy kierowani ślepą wiarą w sojusz z USA złamali polską konstytucję? Śledztwo w tej sprawie jest do dziś utrudniane.

Historia zaczęła się w czwartek 5 grudnia 2002 r. o godzinie 14.56, kiedy samolot Gulfstream o numerze N63MU wylądował na małym lotnisku w Szymanach w północno-wschodniej Polsce. Siedmiu pasażerów, którzy opuścili pokład, wsiadło do samochodu terenowego z przyciemnionymi szybami i szybko odjechali. Ich cel znajdował się 22 km na północ, na lewo od drogi krajowej 58 w lesie niedaleko miejscowości Stare Kiejkuty: było nim centrum szkoleniowe polskich tajnych służb. Do końca 2003 r. miało ono służyć amerykańskiemu wywiadowi CIA jako więzienie. Pasażerami było prawdopodobnie sześciu agentów i pierwszy więzień. Kolejni mieli się pojawić niedługo potem.

Więźniowie opowiadali później, że w tej rajskiej leśnej okolicy Mazur byli przesłuchiwani i torturowani. Teraz, prawie po 10 latach, wydarzenia, jakie miały miejsce w Starych Kiejkutach, spowodowały, że polski rząd oraz wymiar sprawiedliwości znalazły się w trudnej sytuacji. Zarzuca się im, że w 2002 r. kierowani ślepą wiernością sojuszowi z USA złamali konstytucję i na terytorium własnego kraju dopuścili do nielegalnego internowania i tortur więźniów. Jak również to, że próbowali całą sprawę zatuszować.

Stare Kiejkuty leżą ok. trzy godziny jazdy samochodem od Warszawy. Za gęsto rosnącymi drzewami iglastymi i wysokimi na jakieś dwa metry płotami z drutu kolczastego już od czasów zimnej wojny szkoleni byli polscy agenci i żołnierze. Do dyspozycji mieli własny basen, przyrządy sportowe oraz strzelnice. Na zdjęciach satelitarnych widać też molo nad pobliskim jeziorem. We wschodniej części ośrodka znajdują się dwa duże domy. Wcześniej przebywali tu wysokiej rangi goście. Z końcem 2002 r. w jednym z nich pojawili się agenci CIA, w drugim więziono podejrzanych wyznawców islamu. Przynajmniej tak wynika z dokumentów, do których dotarli dziennikarze "Süddeutsche Zeitung". Do "strefy B" prawdopodobnie wstępu nie mieli nawet polscy agenci. Polacy nazwali to miejsce "lasem", Amerykanie nadali mu nazwę "Quartz". Informacja niejawna opatrzona była klauzulą "Cosmic Top Secret".

Po atakach na World Trade Center w Nowym Jorku 11 września 2001 r. CIA stworzyło tajne więzienia na całym świecie. To były punkty węzłowe tajnego programu wywożenia osób podejrzanych o działalność terrorystyczną. Jak wynika z aktualnego raportu amerykańskiej organizacji broniącej praw człowieka "Open Society Justice Initiative" na całym świecie z Amerykanami współpracowały przy realizacji tego projektu 54 rządy. W Syrii na zlecenie CIA miały być prowadzone tortury, Niemcy pozwalały samolotom CIA na korzystanie z ich przestrzeni powietrznej i lądowanie, kilka innych krajów zgodziło się na utrzymywanie na ich terytorium tajnych więzień, tzw. black sites. Takowe miały funkcjonować w Afganistanie, Tajlandii, Rumunii i Litwie. Kiedy jednak więzienie w Tajlandii musiało zostać zamknięte, CIA prawdopodobnie zaczęło szukać odpowiednich ku temu miejsc w Europie. I znalazło - w Polsce.

Między 5 grudnia 2002 r. a 22 września 2003 r. - jak można wyczytać w raporcie Rady Europy na ten temat - w Szymanach wylądowało co najmniej 7 samolotów. Na skrzydłach miały one numery N379P oraz N63MU. Na swoim pokładzie miały przywieźć do Starych Kiejkutów w sumie od 8 do 12 więźniów. Śledczym badającym tę sprawę na zlecenie Rady Europy oraz polskim dziennikarzom pracownicy lotniska opowiadali później, że każde ich lądowanie było zapowiadane przez polskie tajne służby na kilka godzin wcześniej. Niedługo potem podjeżdżały samochody z przyciemnionymi szybami, mężczyźni w uniformach odgradzali teren, uiszczano opłatę 8-12 tys. zł za lądowanie - to było 5-6 razy więcej niż normalne stawki na tym małym lotnisku, gdzie zazwyczaj lądują tylko samoloty z turystami pragnącymi w tej okolicy polować lub łowić ryby. Pracownicy lotniska, których obecność w tym czasie nie była niezbędna, musieli opuścić wieżę.

Krótko po tych przygotowaniach zazwyczaj lądował samolot. Nie podjeżdżał jednak do terminala, tylko pozostawał na końcu drogi startowej. Samochody z przyciemnionymi szybami szybko podjeżdżały, a związani mężczyźni z zasłoniętymi oczami i uszami byli do nich przeładowywani. Wtedy maszyna odlatywała. Z oficjalnych rozkładów lotów wynikało, że lądowała później w Warszawie, Budapeszcie oraz Pradze.

Kiedy w 2005 r. amerykańska gazeta "Washington Post" ujawniła istnienie tajnych więzień, na prośbę Białego Domu redakcja nie napisała, że zlokalizowane one były w Polsce, by nie dyskredytować sojusznika. Podobno ówczesny polski prezydent Aleksander Kwaśniewski przez długi czas nie wiedział, co się w Starych Kiejkutach działo. Polskie media donosiły, że był on bardzo zaskoczony, kiedy w 2003 r. ówczesny prezydent USA George Bush złożył mu w czasie wizyty podziękowania. Do dziś zresztą podtrzymuje tezę o swojej niewiedzy o fakcie, że Amerykanie nielegalnie przetrzymywali i torturowali w Polsce osoby podejrzane o działalność terrorystyczną. To właśnie on miał domagać się zamknięcia więzień,  kiedy tylko się o nich dowiedział. CIA musiało więc znaleźć inne miejsce. Boeing 737 z prawdopodobnie ostatnim więźniem ze Starych Kiejkutów opuścił Polskę 22 września 2003 r. Wszyscy zaangażowani w tę sprawę mieli nadzieję, że niniejszym została ona zamknięta i że ten ciemny rozdział w historii polsko-amerykańskiej współpracy nie ujrzy światła dziennego. Ale tak się nie stało.

Pismo Międzynarodowego Czerwonego Krzyża do CIA, w którym była mowa o polskim więzieniu oraz o torturach, wyciekło poza oficjalny obieg. Dwóch oskarżanych przez Amerykanów o terroryzm islamistów Abd al-Rahim al-Nashiri i Abu Zubaydah poprzez swoich prawników wniosło oskarżenie przeciwko Polsce. Rada Europy i kilka organizacji broniących praw człowieka włączyło się w sprawę, co zmusiło polski wymiar sprawiedliwości do wszczęcia w 2008 r. postępowania w sprawie domniemanych tajnych więzień CIA w Polsce. Obecnie prowadzi je Prokuratura Apelacyjna w Krakowie, po tym jak prokurator generalny odebrał śledztwo prokuratorom z Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie. Tymczasem Europejski Trybunał Praw Człowieka odtajnił rozpoznawanie skargi Saudyjczyka Abd al-Rahima al-Nashiriego, co wywołało zaniepokojenie w Warszawie. Minister sprawiedliwości Jarosław Gowin mówił wręcz o "zagrożeniu bezpieczeństwa Polaków".

Obecnie presja spoczywa na gabinecie premiera Donalda Tuska, który aferę tę odziedziczył po swoich poprzednikach. Decydujące pytania powinny jednak raczej być kierowane w stronę opozycyjnego polityka socjaldemokratycznego, który w czasie mazurskich tortur sprawował władzę: Leszka Millera, premiera w latach 2001-2004. To właśnie jego podpis ma się znajdować na dokumencie zezwalającym Amerykanom na prowadzenie działań w Starych Kiejkutach - tak przynajmniej twierdzi senator Józef Pinior, członek PO, który od dawna walczy o wyjaśnienie tej sprawy.

Tymczasem Leszek Miller nadal zaprzecza temu, czego dowiodły już liczne międzynarodowe raporty: że za czasów jego rządów w Polsce istniały więzienia CIA. Na senatorze Piniorze nie zostawia suchej nitki, nazywając go "kłamcą i łajdakiem". Tymczasem Pinior podał ostatnio do wiadomości publicznej, że pewien przedsiębiorca z Mazur miał wykonać dla Amerykanów w Starych Kiejkutach klatkę. Dla ludzi.

Źródło: Süddeutsche Zeitung

Podaj źródło: wikipedia.org, timenote.info

Powiązania

Brak przypisanych osób

Pievienot personu