Prowokacja gliwicka: Niemcy sfingowali napad polskich dywersantów na radiostację gliwicką, dając tym sobie pretekst do ataku na Polskę
Prowokacja gliwicka – niemiecki napad na niemiecką radiostację w Gliwicach, dokonany w czwartek 31 sierpnia 1939 o godz. 20.00, wykorzystany natychmiast przez niemiecką propagandę jako główny „dowód polskich prowokacji”. Nosił kryptonim Unternehmen Tannenberg, tak samo jak późniejsza Operacja Tannenberg.
Berlińskie radio informowało ponadto o kilku innych atakach rzekomych powstańców, których – już na terytorium Niemiec – wspierać miały regularne oddziały Wojska Polskiego, wyposażone w broń ciężką. W ten sposób nazistowska propaganda już 31 sierpnia o godz. 22.30 obwiniła Rzeczpospolitą o rozpoczęcie wojny, a III Rzeszę przedstawiła jako ofiarę polskiej agresji. Dla Hitlera incydenty graniczne stanowiły alibi (od godziny 5.45 odpowiadamy ogniem), a dla Francji mogły stanowić pretekst do nieudzielenia Polsce militarnej pomocy.
Prowokacja gliwicka była jednym z serii przedsięwzięć Hitlera, mających zapobiec przekształceniu planowanej agresji III Rzeszy na Polskę w II wojnę światową, poprzez powstrzymanie sojuszników Rzeczypospolitej od wywiązania się z zobowiązań sojuszniczych wobec Polski, co by oznaczało dla Niemiec ryzykowną wojnę na dwa fronty.
Przebieg napadu
Gliwice (niem. Gleiwitz) przed wojną należały do III Rzeszy, a granica z Polską przebiegała w odległości ok. 10 km od nowej radiostacji nadawczej (Gleiwitzer Sender), zbudowanej w roku 1935. Napastnicy nie wiedzieli, że w Gliwicach, w odległości ok. 4 km, była również druga radiostacja, zbudowana w roku 1925. W starej radiostacji (przy obecnej ulicy Radiowej) znajdowały się studia mikrofonowe. W nowej (przy ul. Tarnogórskiej) nie było żadnego studia. Zainstalowano tam tylko urządzenia nadawcze do emisji sygnału, przesyłanego kablem teletechnicznym ze starej radiostacji lub z Wrocławia.
Na rozkaz Hitlera akcję – w ciągu trzech tygodni – przygotował szef nazistowskiej służby bezpieczeństwa (Sicherheitsdienst, SD) i policji bezpieczeństwa (Sicherheitspolizei) Reinhard Heydrich. Na miejscu bezpośrednio dowodził SS-Sturmbannführer Alfred Helmut Naujocks, oficer SD. Napastników było siedmiu; udawali cywilnych powstańców śląskich. 31 sierpnia po południu Heydrich uruchomił akcję hasłem niem.: Großmutter gestorben – (pol."Babcia umarła"). Następnie – na osobisty telefoniczny rozkaz Himmlera – usunięto ochronę radiostacji. O godz. 18.00 skierowano tam dwóch funkcjonariuszy policji, z których jeden miał wpuścić napastników przez furtkę w ogrodzeniu, a drugi wszedł do środka, zaprzyjaźnił się z załogą i w czasie napadu – jako zaaresztowany towarzysz niedoli pracowników – pilnował, by ci nie postąpili „nierozważnie”.
Udający powstańców śląskich napastnicy weszli przez tylne drzwi i bez przeszkód dotarli do sali nadajnika, gdzie pracowało trzech techników w asyście policjanta. Wszyscy słuchali wiadomości wieczornych, nadawanych i retransmitowanych z Wrocławia o 20.00. Ludzie zostali zaaresztowani w piwnicy, ale wtedy okazało się, że tu nie ma mikrofonów. Po trwających ponad 10 minut poszukiwaniach zmuszono załogę do wydania tzw. mikrofonu burzowego. Był to zwykły mikrofon radiowy, służący kilka razy w roku do zawiadamiania radiosłuchaczy o nadciągającej burzy. Nie były to ostrzeżenia, ale informacje, że za chwilę radiostacja przerwie nadawanie ze względu na wyładowania atmosferyczne. Chodziło o to, żeby radiosłuchacze poczekali na zakończenie burzy i nie kręcili w tym czasie gałkami (na tanich odbiornikach w ciągu dnia na Górnym Śląsku można było słuchać tylko niemieckiej radiostacji z Gliwic i polskiej – z Katowic). Jeden z pracowników wydał i podłączył ten mikrofon.
Wchodzący w skład grupy Naujocksa lektor zaczął czytać po polsku kilkuminutowy komunikat. Do radiosłuchaczy dotarło jednak tylko 9 wyrazów: Uwaga, tu Gliwice. Radiostacja znajduje się w polskich rękach… Następnie radio zamilkło z przyczyn, których dotąd nie wyjaśniono. Pod względem technicznym napad na radiostację w Gliwicach skończył się kompromitacją organizatorów, którzy popełnili jeszcze wiele innych błędów. Ale Hitler był na to przygotowany. Wcześniejsze o rok doświadczenia z licznych prowokacji w czeskich Sudetach, własny udział w puczu monachijskim i kilka zamachów na Hitlera miało jedną wspólną cechę: wszystkie były w jakimś aspekcie nieudane. Należało więc cały zamysł przeprowadzić tak, by spodziewane trudności techniczne nie zniweczyły celu napadu. Dlatego też przygotowano obszerny komunikat o „polskich prowokacjach”, który dwie godziny później został nadany przez wszystkie nadajniki państwowej rozgłośni Deutschlandsender (31 sierpnia 1939, godz. 22.30). W ten sposób Hitler zyskał pewność, że wieść o rzekomym naruszeniu niemieckiej granicy przez Polskę na pewno dotrze do Wielkiej Brytanii i Francji. To znów posłużyło do ostatecznego wzmocnienia trwającego już wiele miesięcy procesu wielopiętrowej psychomanipulacji politycznej, którego ostatecznym efektem miała być bierność Francji i Anglii wobec niemieckiej agresji na Polskę. Założenia Hitlera i Ribbentropa co do możliwości ograniczonego terytorialnie konfliktu z Polską okazały się 3 września 1939, z chwilą wypowiedzenia wojny III Rzeszy przez Wielką Brytanię i Francję – iluzją. III Rzeszę czekał w konsekwencji nie Blitzkrieg, czy seria Blitzkriegów, lecz długa, umiędzynarodowiona wojna na wyczerpanie.
Podsumowanie
- Prowokacja gliwicka była tak utajniona, że nie pozostawiono żadnych śladów na piśmie. W szczególności – nie opatrzono jej żadnym kryptonimem. Nazwa Operacja „Himmler” jest błędna. Heinrich Himmler zażądał od Canarisa (szefa Abwehry), by ten wydał 150 polskich mundurów do wykorzystania w trzech różnych operacjach. Wizytował też osobiście teren innego planowanego na ten sam dzień napadu (na niemiecką komorę celną w Hochlinden – obecnie dzielnica Rybnika, Stodoły).
- Kryptonim „Tannenberg” dotyczy zupełnie innej akcji (wymordowanie kilkudziesięciu tysięcy przedstawicieli polskiej warstwy przywódczej natychmiast po zajęciu terenów polskich przez Wehrmacht). Przygotowaniami do tego ludobójstwa kierował Heydrich, któremu powierzono również nadzór nad prowokacją gliwicką. Ale te dwie sprawy nie miały z sobą żadnego związku i nie należy ich łączyć kryptonimem.
- Prowokacja gliwicka nie była „pretekstem do II wojny światowej”. W istocie – miała zapobiec wykonaniu zobowiązań sojuszniczych Wielkiej Brytanii i Francji wobec Polski. Celem Hitlera była międzynarodowa izolacja II Rzeczypospolitej i ograniczona wojna polsko-niemiecka, bez przekształcenia jej w konflikt o szerszym zasięgu. Izolacji Polski miał służyć Pakt Ribbentrop-Mołotow, który w intencji miał również powstrzymać Francuzów i Brytyjczyków od wypowiedzenia wojny III Rzeszy w przypadku agresji Niemiec na Polskę. Celem Stalina było doprowadzenie do wojny światowej „państw imperialistycznych”, bez udziału ZSRR we wstępnym etapie i rozbiór Polski, co dało się bezpiecznie przeprowadzić tylko pod warunkiem neutralności lub bezczynności Anglii i Francji. Pod żadnym pozorem prowokacja gliwicka nie była powodem wojny. Dopiero nazwanie przez Niemców gliwickiego incydentu polską prowokacją i błędne tłumaczenie na język polski – wzbogaciło ten termin o nowe znaczenia. Celem incydentów granicznych było obarczenie Polski winą za wszczęcie wojny i dostarczenie Francji i Wielkiej Brytanii pretekstu do bierności.
- Jak (już w roku 1951) wykazał Edmund Osmańczyk[3] – przygotowano ponad 200, a przeprowadzono kilkadziesiąt różnego rodzaju napadów na użytek propagandy. Miały być one „dowodami polskich prowokacji”. Tym działaniom (w większości wymierzonym w mniejszość niemiecką, zamieszkałą w Polsce) przysługiwałaby nazwa „prowokacji polskich”, gdyby rzeczywiście wykonali je Polacy. Niemcy poprzez te działania jednocześnie prowokowali Polskę do akcji policyjnych przeciw agenturze wśród mniejszości niemieckiej w Polsce, a Francję i Wielką Brytanię do zaniechania wykonania zobowiązań sojuszniczych wobec Polski wobec "oczywistego pogwałcenia praw mniejszości niemieckiej w Polsce", analogicznie do założeń propagandowych dywersji partii Konrada Henleina w Sudetach wymierzonych w rząd Czechosłowacji latem i jesienią 1938, jako przygotowaniem do aneksji Sudetów przez III Rzeszę przy akceptacji Wielkiej Brytanii i Francji na konferencji monachijskiej (wrzesień 1938).
- Napastnicy byli ubrani po cywilnemu. Udawali powstańców śląskich, a ci (w latach 1919, 1920 i 1921) walczyli w ubraniach roboczych. Zmagająca się z bolszewikiem Polska dostarczała powstańcom różnorodnej pomocy, ale nie dawała im mundurów, bo to by było równoznaczne z wypowiedzeniem Niemcom wojny. Użycie polskich mundurów w Gliwicach 31 sierpnia 1939 było też niemożliwe choćby dlatego, że w mieście stacjonowały tysiące niemieckich żołnierzy, szykujących się do zaatakowania Polski następnego dnia. Z tego powodu np. opóźniono rozpoczęcie roku szkolnego, przypadające w Niemczech na 15 sierpnia, gdyż wszystkie większe szkoły zajmowało wojsko. Radiostacja była oddalona od granicy z Polską o ok. 5 kilometrów, więc w przedarcie się przez całe miasto oddziału polskiego nikt by nie uwierzył. Polskie mundury użyto w innych operacjach, wykonanych tego samego wieczora po niemieckiej stronie granicy: w Hochlinden (Stodoły, dziś dzielnica Rybnika) i w Pitschen (Byczyna k. Kluczborka, napad na leśniczówkę).
- O samych napastnikach wiemy niewiele. Prawdopodobnie w większości byli to esesmani, znający język polski; na pewno jednak nie „kryminaliści”. Po akcji spokojnie wrócili do hotelu w centrum miasta. Żaden z nich wówczas nie zginął. Co najmniej trzech, w tym sam Naujocks, przeżyło wojnę, a ich zeznania odnotował m.in. prokurator Alfred Spieß (współautor wspomnianej wcześniej publikacji).
- W radiostacji zamordowano Franciszka Honioka. Był to mieszkaniec podgliwickiej wsi Łubie, obywatel niemiecki narodowości polskiej, uczestnik powstań śląskich. Zaaresztowano go dzień wcześniej, przywieziono odurzonego zastrzykiem, zastrzelono i pozostawiono jako dowód, że napastnikami byli polscy powstańcy. Honiok był ubrany po cywilnemu. Zadbano, żeby przy sobie miał prawdziwe dokumenty. Na miejscu prowokacji z 31 sierpnia 1939 organizatorzy prowokacji pozostawili również zwłoki zamordowanych niemieckich więźniów (tzw. „konserwy”) ubrane w polskie mundury, których zdjęcia przedstawiono zagranicznym korespondentom akredytowanym w III Rzeszy 1 września 1939 r.
Kontrowersje
Przebieg prowokacji gliwickiej został dość dokładnie poznany już w roku 1945 na procesie norymberskim. Ustalonej wówczas wersji trzymają się z grubsza dwa najważniejsze filmy o prowokacji gliwickiej: Der Fall Gleiwitz i Operacja Himmler. Natomiast do obiegu naukowego weszła inna, zupełnie dowolna narracja na ten temat. Do jej rozpropagowania przyczyniły się m.in. dzieła Normana Daviesa, który – z braku źródłowych opracowań polskich – korzystał z publikacji anglojęzycznych. Historiografia PRL-owska ograniczała się w tej sprawie do propagandy i nie przeprowadziła najbardziej elementarnych dowodów. W obszernej bibliografii przedmiotu wyróżnia się praca niemieckich autorów Alfreda Spießa i Heinera Lichtensteina pod tytułem Unternehmen Tannenberg. Der Anlass zum Zweiten Weltkrieg. Walorem książki Spießa i Lichtensteina jest wydobycie wielu cennych zeznań i dowodów, a także pokazanie przygotowań do trzech operacji (Gliwice, Stodoły, Byczyna) na tle stosunków, panujących w najwyższych sferach nazistowskiego aparatu władzy. Autorzy jednak nie odwiedzili Gliwic i błędnie opisali sam przebieg napadu.
Powiązane wydarzenia
Mapa
Źródła: wikipedia.org
Osoby
Osoba | ||
---|---|---|
1 | Alfred Naujocks | |
2 | Reinhard Heydrich | |
3 | Heinrich Himmler |